Fragment tekstu:
Dla Tony'ego
Podziękowania
Na moją wdzięczność zasłużyły następujące osoby: m j wydawca, Jennifer Hershey, za intuicję, wrażliwość i głębię spojrzenia, dzięki kt rej niniejsza książka nabrała odpowiednich kształt w; wszyscy pracownicy HarperCollins; a także Russ Galen ze Scovil, Chichak i Galen.Cudowni Ricardo Mestres, Danny Davis i Heij z Touchstone Pictures za moją pierwszą przygodę w Los Angeles.R wnie cudowni Bob Bookman, Sharie Smiley i Jessica Tuchinsky z CAA za moją drugą przygodę w Los Angeles.Także wszyscy ci, kt rzy nie skąpili mi informacji, sł w zachęty i/lub słodyczy: Guy i Julie Bakerowie, Jenny Boland, Ailish Connelly, Siobhan Coogan, Emily Godson, Gai Griffin, dr Declan Keane z Holles St. Hospital, Caitriona Keyes, mama Keyes, Rita-Anne Keyes, Julian Plunkett-Dillon, Deirdre Prendergast, Eileen Prendergast, Suzanne Power, Morag Prunty, Jason Russell, Anne-Marie Scanlon, Emma Stafford, Louise Voss, Amy Welch i Varina Whitener. Dziękuję wam wszystkim. Na koniec dziękuję mojemu ukochanemu Tony'emu, kt remu dedykuję tę książkę.
Prolog
Wkr tce wylądujemy na międzynarodowym lotnisku w Los Angeles. Proszę sprawdzić, czy fotele znajdują się w pozycji siedzącej, czy ważycie poniżej czterdziestu pięciu kilogram w i czy macie piękne zęby.
Rozdział pierwszy
Zawsze prowadziłam się porządnie. Aż do dnia, w kt rym po opuszczeniu męża uciekłam do Hollywood, nie zrobiłam żadnego niewłaściwego kroku. Przynajmniej nikt o tym nie wiedział. Kiedy zatem całkiem nagle wszystko rozpadło się niczym mokry papier, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że już od dawna się na to zanosiło. Takie nieskalane życie po prostu nie jest naturalne.Rzecz jasna, nie obudziłam się pewnego pięknego ranka i nie zbiegłam z kraju, zostawiwszy śpiącego męża-jołopa, żeby się zastanawiał, co to za koperta na poduszce. W moich ustach brzmi to bardziej dramatycznie niż w rzeczywistości, co jest dziwne, gdyż nigdy nie miałam tendencji do dramatyzowania. Ani tendencji do słowa "tendencja", skoro już o tym mowa.Jednak od sprawy z kr likami, a może nawet wcześniej, między mną a Garvem zrobiło się nieprzyjemnie i niezręcznie. Następnie przytrafiły nam się dwie tak zwane komplikacje. Zamiast umocnić nasze małżeństwo - jak to się zawsze działo w wypadku bardziej fartownych, borykających się z r żnymi komplikacjami os b z kobiecych pism matki - nasze komplikacje zadziałały zgodnie ze swoją nazwą. Pokomplikowały sprawy między nami. Wklinowały się między Garva i mnie i oddzieliły nas od siebie. Chociaż Garv nie wspomniał o tym ani słowem, wiedziałam, że mnie obwinia.W porządku, ja też obwiniałam samą siebie.
Tak naprawdę nazywał się Paul Garvan, ale kiedy się poznaliśmy, oboje byliśmy nastolatkami, a wtedy nikt nie m wił do nikogo po imieniu. Ajrysz, Alfonso, Jajarz - tak nazywano niekt rych naszych r wieśnik w. Na niego m wiono Garv, pod tym imieniem go znałam. Zwracam się do niego Paul tylko wtedy, kiedy jestem na niego bardzo wkurzona. Ja mam na imię Margaret, ale on m wi do mnie Maggie, chyba że pożyczę jego samoch d i zarysuję lakier o filar na parkingu przed centrum handlowym. (Co zdarza mi się częściej, niż przypuszczacie).Kiedy się pobraliśmy, miałam dwadzieścia cztery, a on dwadzieścia pięć lat. Był moim pierwszym chłopakiem, o czym moja biedna matka nigdy nie omieszka wspomnieć. Jej zdaniem, świadczy to o tym, że byłam bardzo porządną dziewczyną i nie sypiałam z byle kim. (Jedyną z jej pięciu c rek, kt ra tego nie robiła, więc jak można mieć do niej pretensje o obnoszenie się z moją wątpliwą cnotą?) Kiedy jednak przechwala się, że Garv to m j pierwszy chłopak, nie dodaje, że nie jedyny.Nieważne.Byliśmy małżeństwem od dziewięciu lat, trudno powiedzieć, kiedy dokładnie zaczęłam snuć fantazję o zakończeniu naszego związku. Nie, nie dlatego, że rzeczywiście tego pragnęłam. Myślałam jednak, że skoro wyobrażam sobie najgorszy możliwy scenariusz, w pewien spos b zabezpieczy mnie to przed taką ewentualnością. Jednak to cholerstwo się zmaterializowało. Co zaraz się okaże.Koniec przyszedł zaskakująco nagle. W jednej chwili martwiłam
Fragment tekstu: KITTY COLEMAN Obudziłam się dziś rano z obcym mężczyzną w ł żku. Blond włosy z całą pewnością nie należały do mego męża. Nie wiedziałam, czy mam czuć się zgorszona czy rozbawiona.C ż, pomyślałam, oto nowość na początek wieku.A potem przypomniałam sobie wiecz r poprzedniego dnia i zrobiło mi się niedobrze. Zastanawiałam się, gdzie może być Richard w tym ogromnym domu i jak mamy do siebie wr cić. Wszyscy tutaj, włączając śpiącego obok mężczyznę, wydawali mi się znacznie bardziej doświa
Fragment tekstu: PODZIĘKOWANIA Dziękuję wszystkim, kt rzy mi pomogli bezpośrednio lub pośrednio, inspirowali mnie lub po prostu zachęcali w trakcie pisania tej książki. Szczeg lne wyrazy wdzięczności niech zechcą przyjąć: m j tato, Karen, Sara Menguc, Lindsay Symons, Kirk Jensen, Lorraine Jerram, Barbara Kiser, Gregory Chaitin, Patrick O'Halloran, Nick Mayhew-Smith, Max Tegmark, Larry Schulman, Ed Harrison, Humphrey Maris, Mark Hadley, Keith Dienes, Mike Hawkins, Robert Foot, Siergiej Gninenko, David