Sklep internetowy wydawnictwa ZYSK I SPÓŁKA. Zakup ksiązek.
Prolog Miasto tańczyło już drugi dzień. Ulice rozedrgane upałem i muzyką podrygiwały całymi godzinami, nie przejmując się nieśmiałymi i całkowicie bezskutecznymi pr bami uporządkowania radosnego chaosu przez bezduszną sygnalizację świetlną. Czerwone, pomarańczowe, zielone... wyczekiwanie, kiedy tysiące k ł samochod w potoczy się do przodu. Wbrew wszelkim prawidłom ruchu drogowego miasto ruszało się jednak tylko w g rę i w d ł, falując od czasu do czasu na boki. Inny rodzaj ruchu zdawał się być zupełnie p
Fragment tekstu: Podziękowania Dziękuję wszystkim niżej wymienionym, kt rzy bezpośrednio mi pomogli, zainspirowali mnie lub po prostu wspierali w trakcie pisania tej książki. Karen, moja mama i tato, Neil Belton, Charlotte Mendelson, Murray Pollinger, Sara Menguc, sir Fred Hoyle, Harald Fritzsch, nieżyjący już Roger Tayler, Robert Wilson, David Tytler, Jordi Miralda-Escude, Peter Calmus, John Mather, sir Martin Rees, Max Tegmark, John Emsley, Ken Crosswell, Juliet Walker, Nigel Henbest, Nick Booth, Anne
Fragment tekstu: KSIĘGA KOŚCI Książkę tę poświęcam mojej żonie Ann, kt ra najpierw kazała mi ją napisać - a kt rej potem, miraculum mirandum, książka się spodobała. Podziękowania otrzymują też Francis i Chris, kt rzy nie mieli nic wsp lnego z powstaniem tej książki, ale kt rym winien jestem wdzięczność za lata wsparcia; także Dan Mandel, na kt rego zawsze można liczyć, bez względu na to, jak skromnie zapowiadają się potencjalne korzyści; a także Susan Opie i Andrew Ashton z wydawnictwa HarperCollins, kt
Fragment tekstu: Dla Rachel, która mnie kiedyś kochała PROLOG Wyrzutek, wędrowiec bez celu, odpad procesu stworzenia, ów świat był tym wszystkim naraz. Przez niezliczone stulecia spadał samotnie bez celu przez zimną pustkę pomiędzy słońcami. Na jego bezsłonecznym nieboskłonie pokolenia gwiazd następowały po sobie w majestatycznym korowodzie, lecz on nie należał do żadnej z nich. Był samodzielnym światem i nie podlegał nikomu. W pewnym sensie nie był nawet częścią galaktyki, gdyż jego chaotyczna tr
Fragment tekstu: Milanowi Kunderze IMaestro Była ostatnia godzina przed zmierzchem w ten grudniowy dzień ponad dwadzieścia lat temu, kiedy - dwudziestotrzylatek, autor pierwszych publikowanych opowiadań, jak niejeden bohater powieści edukacyjnej przede mną przymierzający się do własnej, opasłej powieści edukacyjnej - dotarłem do jego kryj wki, by poznać tego wielkiego człowieka. Drewniany wiejski dom stał na końcu niewybrukowanej drogi, ciągnącej się w g rę czterysta kilometr w w głąb Barkshires, a
Fragment tekstu: Pierwsze wydanie tej książki ukazało się nakładem Niezależnej Oficyny Wydawniczej, Warszawa 1988. z notatnik w ZuckermanaNowy Jork, 11 stycznia 1976 - Pańska powieść - m wi - jest bezwzględnie jedną z pięciu, g ra sześciu książek mojego życia.- Proszę zapewnić pana Sisovsky'ego - zwracam się do jego towarzyszki - że należycie mi pochlebił.- Pochlebiłeś mu należycie - m wi ona do niego. Kobieta koło czterdziestki, jasne oczy, szerokie kości policzkowe, ciemne włosy surowo rozdzielon
Spis treści i fragment tekstu: Spis treści Podziękowania 11Przedmowa 13Prolog. Księga Rodzaju na trzecie tysiąclecie 21 Część IDĄŻENIA DUCHOWE W NOWYM ŚWIECIE NAUKI 1. WYZWANIE WSP ŁCZESNEJ NAUKI DLA PRZEKONAŃ RELIGIJNYCH 24"Dwie kultury" i dominacja nauki 24Życie duchowe uczonych 26Rozw j nauki 29Kształtowanie przekonań chrześcijańskich przez wcześniejsze wyzwania 33Wyzwanie kultury naukowej dla dzisiejszej religii 36 2. NAUKA A PRZYSZŁOŚĆ TEOLOGII 39Intelektualna reputacja
Fragment tekstu: Krokodyl Olbrzymi W największej, najbardziej brunatnej i mulistej rzece Afryki dwa krokodyle leżały ze łbami ledwie sterczącymi nad powierzchnię wody. Jeden z nich był olbrzymi, drugi nie tak wielki.- Wiesz, co bym dzisiaj zjadł na obiad? - spytał Krokodyl Olbrzymi.- Nie - odparł Krokodyl Nietakwielki. - Co takiego?Krokodyl Olbrzymi pokazał w uśmiechu setki ostrych białych zęb w.- Chciałbym dzisiaj na obiad smacznego, mięciutkiego dzieciaczka.- Ja jeszcze nigdy nie jadłem dzieci - oznaj
Fragment tekstu: Kr l porno Vancouver, Kanada Umieszczony na ścianie obok lustra weneckiego w biurze Wolfe'a Cappa obraz w ramie był odbitką okrutnej okładki numeru czasopisma "Hustler" z czerwca 1978, na kt rej lśniące od olejku do ciała kobiece nogi i pośladki wystawały wdzięcznie z ręcznej maszynki do mięsa. Maszynka mełła kobietę, zaczynając od głowy. Na stole, na podkładce pod wylotem maszynki leżał - przywodzący na myśl wołowinę - stos zmielonego mięsa oraz kości z czaszki i tułowia. Etykietka,
Fragment tekstu: ROZDZIAŁ PIERWSZY TATA Mma Ramotswe miała agencję detektywistyczną w Afryce, u st p Kgale Hill. Oto kapitał agencji: maleńka biała furgonetka, dwa biurka, dwa krzesła, aparat telefoniczny i stara maszyna do pisania. Był też czajniczek, w kt rym mma Ramotswe - jedyny prywatny detektyw płci żeńskiej w Botswanie - parzyła herbatę z czerwonokrzewu, oraz trzy kubki - jeden dla niej samej, jeden dla sekretarki i jeden dla klienta. Czy agencja detektywistyczna czegoś jeszcze potrzebuje? Na
Fragment książki: Książka ta jest fikcją literacką i jakiekolwiek podobieństwo przedstawionych postaci lub instytucji do żyjących os b lub aktualnie istniejących instytucji jest zupełnie przypadkowe. Dla Simona 1- C ż za złowieszczy początek małżeńskiego pożycia - zauważa Josh.- Czy początek czegoś takiego może nie być złowieszczy? - pytam.Josh szczerzy zęby w uśmiechu, Issie wykrzywia się gniewnie. Ona uwielbia śluby. Na dworze rozpętała się taka ulewa, że krople deszczu odbijają się od chodnika
Fragment tekstu: I. POKUSZENIE 1 Śmieszny kaprys starej, złośliwej kobiety - tej suchej czarownicy, kt ra w ostatnich latach życia odrzuciła elegancką laskę i podpierała się wygrzebanym z leśnej podści łki, mocnym, brzozowym kosturem. Chodziła z nim przez miasteczko, sama podobna do suchego drzewa, ciągnąca wolno nogi - korzenie, pokryta korą, mchem, pleśnią Moja babka! Ta czarna wrona, kt rej bały się nawet bezdomne psy. To ona dała mi Zawrocie. Zapewne dlatego, że widziała mnie tylko raz w życiu i a
Fragment tekstu: Rozdział pierwszyTO DOPIERO BYŁ PODWIECZOREK Kwiaty doniczkowe pierwsze opuściły domy i zaryzykowały zaczerpnięcie łyku świeżego, zimnego powietrza, kt re oznajmiało nadejście wczesnej wiosny w Mitford.Stęsknione za promykiem słońca, spragnione ożywczej mocy g rskiej bryzy, dziesiątki begonii i paproci, wielkanocne lilie i trzykrotki - niespokojne w swoich doniczkach - spoczęły na gankach w całym miasteczku.Podczas gdy temperatura sięgała zawrotnych dziesięciu stopni, Winnie Ivey postaw
Fragment tekstu: Pamięci ojca Stanleya Bragga Następny z naczelnik w kr la opatrzył swoją zgodę tą roztropną tezą i rzekł: "Wasza Wysokość, gdy por wnamy obecne życie człowieka tu, na ziemi, z czasami, o kt rych nic nam nie wiadomo, to kojarzy mi się ono z szybkim przelotem małego wr bla przez salę biesiadną, w kt rej w chłodne zimowe dni zasiadasz przy wieczerzy wraz ze swymi lordami i doradcami. W środku panuje przyjemne ciepło, na zewnątrz szaleją ulewne deszcze i śnieżne zawieruchy. Wr bel bystro
Fragment tekstu:Posłaniec powiedział, że mam przyjść natychmiast. Właśnie taki jest Jean Le Viste - oczekuje, że wszyscy będą od razu wykonywać jego polecenia.Tak też zrobiłem. Poszedłem za posłańcem, zwlekając tylko chwilę, żeby umyć pędzle. Zam wienie od Jeana Le Viste oznacza jedzenie na wiele tygodni. Tylko Kr l m wi "nie" Jeanowi Le Viste, a ja z pewnością nie jestem kr lem.Z drugiej strony, ileż to razy spieszyłem na drugą stronę Sekwany na rue du Four, a potem wracałem bez zam wienia. Nie znaczy to